sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział 12

Trzy ostatnie dni przeleciały mi straszliwie szybko. Większość czasu praktycznie spędzałam z Ann to na zakupach, to przychodziła do mnie, oczywiście z Zaynem bo jakżeby inaczej, ale nie dziwię jej się. Będzie ich dzielić dość duża przestrzeń, ale znając ich to coś wymyślą.
A więc wreszcie przyszedł czas wylotu. Wylot miałam dopiero o 16:30, ale mimo tego wstałam wcześnie rano. Umyłam włosy, wyprostowała, zrobiłam makijaż i  założyłam byle co. Zeszłam do kuchni, nalałam do szklanki soku pomarańczowego. Za chwilę do kuchni weszła moja mama przeszkadzając mi tym samym w czytaniu magazynu.
-I jak nastrój przed wylotem?-zapytała
-Jestem strasznie podekscytowana, boję się trochę- odpowiedziałam odkładając pustą szklankę do mycia.
-Eeee nie denerwuj się, jesteś zdolna poradzisz sobie !
-Tak, jak dotąd sobie radzę- powiedziałam do siebie pod nosem, by nikt nie usłyszał.
Poszłam ostatni raz do swojego pokoju. Przelotnym spojrzeniem jeszcze raz popatrzyłam na swój pokój. Podeszłam do okna. Nic się nie zmieniło, sąsiadka za oknem kosiła trawę, jak zawsze pies za ogrodzeniem szczekał jak oszalały, dzieci bawiły się piłką w ogródku. - I pomyśleć, że ostatni raz tutaj jestem, pewnie nie raz przyjadę, ale to już nie będzie to samo. W końcu pod wieloma względami było mi tutaj dobrze, lubiłam to miejsce, bo w końcu tutaj poznałam Anię, przeżyłam swoją pierwszą miłość, ale też poznałam chłopaków, a w szczególności Nialla, nie żałuję tego za nic w świecie. Po policzku spłynęła mi łza, kochałam to miejsce, ale miałam nadzieję, że tam gdzie jadę możliwe, że będzie nawet lepiej. Oparłam się o framugę drzwi, przez dłuższy czas siedziałam bez ruchu na podłodze, jakbym chciała, żeby mój umysł zrobił trwałe zdjęcie, żebym nigdy nie zapomniała tego pokoju, miejsca, rzeczy. Nagle się ocknęłam, a pomogła mi w tym moja mama, która zawołała, że Ania już z Zaynem przyjechali. Szybko wstałam w podłogi, zabrałam listę z biurka, po czym odhaczałam kolejno rzeczy napisane na świstku papierku, czy wszystko mam. Okazało się, że tak. Sprawdzałam to chyba z 10 razy. Wzięłam torebkę na ramię i spróbowałam udźwignąć torbę,była bardzo ciężka, ale dałam sobie rade. Z ledwością zniosłam ją ze schodów, na co Zayn zawołał podbiegając do mnie i zabierając ją;
-Czemu nie zawołałaś, zniósłbym to
-Ojojoj kochany Zayn- uszczypnęłam go w policzek.
Zmierzył mnie śmiesznie wzrokiem, zabierając tym samym walizkę, kierując się w stronę samochodu. Popatrzyłam na zegarek, rzeczywiście było już późno : 14:35, wolałam być przed czasem, bo wiadomo, że korki itp. Ubrałam buty, po czym wstałam z ziemi, poprawiłam włosy.
-Mamuś, ja się będę zbierać, trzymaj się mi tutaj-powiedziałam tuląc moją rodzicielkę. Nawet nie spodziewałam się tego, po twarzy mojej mamy spłynęły łzy, ona je momentalnie wytarła, nie chciała chyba, żebym to zauważyła
-Córeczko, ty też się tam trzymaj, dzwoń do mnie często, powodzenia i błagam uważaj na siebie a i pamiętaj, że zawsze możesz tutaj do nas wrócić.- uśmiechnęła się odwzajemniając uścisk.
Rzuciłam jeszcze okiem na salon i kuchnię, to było niedouwierzenia, że już jutro obudzę się w innym miejscu, że nie zejdę po tych samych schodach do kuchni, nie zrobię sobie śniadania i nie naleję do szklanki soku.
Stanęłam jeszcze w wejściu popatrzyłam na mamę, uśmiechnęłam się szeroko i jej pomachałam dodając:
-Nie płacz, mamo przecież Londyn to nie drugi koniec świata, jeden samolot i albo ja tu jestem albo ty u mnie. Mama zdążyła mi tylko przytaknąć, zamkłam za sobą drzwi, powoli szłam korytarzykiem mijając całe sterty pięknie rozkwitniętych kwiatów, chciałam zatrzymać chwilę.
Ania i Zayn siedzieli już w aucie czekając na mnie. Rzuciłam torbę na siedzenie obok, po czym sama wsiadłam do auta trzaskając drzwiami.
-To jak ruszamy?-zapytał Zayn
-No pewnie, ale chyba nie mówiliście nikomu, prawda?
-Nie, pewnie, że nie- Zayn tylko popatrzył na Anie, wzrokiem '' i co teraz''
Ale ja na to nie zwracałam uwagi, zignorowałam to. Po raz ostatni mijałam uliczki, przez które tak często przechodziłam, ulubiony park, drzewa, sklepy.
Po pół godzinie byliśmy już na miejscu, naszczęście nie było korków. Weszłam na ogromne lotnisko. Szukałam tabliczki z napisem Londyn, wreszcie znalazłam, była prawie na końcu. Szybko z Ann podeszłam i stanęłam w kolejce. Do Zayna ktoś zadzwonił, nie wiem dlaczego odszedł gdzieś, może żebyśmy go nie słyszały.
-I już, to jak będziesz za mną tęsknić?- zapytałam ściskając przyjaciółkę
-Nie specjalnie, żartuje głupku pewnie, że będę, ale widzimy się niedługo- odpowiedziała z wielkim uśmiechem
-Oki, na mnie już czas, bo za chwilę wylot, a nie mam zamiaru siedzieć w samolocie obok jakiegoś psychopaty, więc trzymajcie się.
-a nie poczekasz jeszcze?-zapytał Zayn, podchodząc do nas,widziałam że był zdenerwowany
-Wybacz- zrobiłam słodką minę tuląc z całej siły najpierw Anie a potem Zayna. Chłopak dłuższą chwilę trzymał mnie w uścisku, naszczęście udało mi się wyswobodzić. Pocałowałam go w policzek
-Taka chwila może trwać wiecznie- Zayn wyszczerzył białe zęby, za co ja posłałam mu spojrzenie '' uważaj bo stoi koło ciebie prawdziwa siekiera'' Zayn skapnął się o co chodzi, momentalnie przytulił Anię.
-Mogłabym tak z wami zawsze- uśmiechnęłam się dodając- mam do was prośbę wymyślcie coś, żeby mnie usprawiedliwić przed chłopakami powiedzcie im że ich bardzo kocham i mam nadzieję, że jeszcze się razem zobaczymy.
-Oki, ale nie wiem czy ci wybaczą, a zwłaszcza Harry stale się o ciebie pyta
-Eee przeżyje - uśmiechnęłam się.
-a o mnie nie zapytasz?- zawołał jakiś chłopak zza moich pleców, momentalnie się odwróciła. Zauważyłam Nialla,- ale co ty tu?-zapytałam zmieszana
-To my was zostawimy- zawołała Ann z ironicznym uśmiechem
Staliśmy chwilę w bezruchu, nie wiedziałam jak mam zacząć rozmowę.
-Muszę już iść, bo za chwilę wylot- odpowiedziałam po dłuższej chwili mierząc wzrokiem podłogę, nie miałam odwagi popatrzeć w jego niebieskie oczy. Jednak on podszedł do mnie, uniósł mój podbródek do góry i zrobił to od czego ja się wzbraniałam, zanurzyłam się w jego tęczówkach oczu:
-Dominica, cały czas o tobie myślałem, musiałem przyjechać, musimy sobie wyjaśnić co wtedy zaszło..- nie pozwoliłam mu dokończyć
-Niall, ale to nieistotne, bardzo mi zależy na tobie, ale boje się ciebie skrzywdzić, błagam cię daj mi czas.
-mi na tobie również jak na nikim innym, tyle czasu czekałem, więc poczekam tyle ile chcesz,więc jak przyjaźń? 
-Przyjaźń- mocno ścisnęłam jego rękę, a on mnie przytulił, czułam się tak jak wtedy przed domem, jego zapach i bliskość, to to czego mi brakowało przez te wszystkie dni.Humor poprawił mi się odrazu.
-To jak przyjedziecie chyba do Londynu?-zapytałam klepiąc blondyna po ramieniu
-No pewnie, nawet nie wiesz jak szybko
Nasze rozmowy przerwał głos na lotnisku "Pasażerowie lotu do Londynu są zmuszeni odrazu zgłosić się do samolotu" Po raz pierwszy czułam odrazę wyjeżdżania, ale cóż, jak mus to mus.
-To pa kochani, i do zobaczenia- przytuliłam każdego z osobna dłuższą chwilę zatrzymując się przy Niallu. - cieszę się, że znów jest tak jak dawniej-wyszeptałam mu do ucha, n co on się uśmiechnął.
Pomachałam im ostatni raz i udałam się w kierunku samolotu.
Za 5 minut znalazłam się w środku. Zajęłam miejsce obok okienka, obok mnie przysiadła się kobieta z pięcioletnim dzieckiem. - Oj, to będzie dłuuugi lot- westchnęłam pod nosem
Przespałam prawie cały czas, więc nawet nie słyszałam jak dziecko płakało, ani jak poniektórzy pasażerowie hałasowali.
-Nie przeszkadzamy pani?- zapytała kobieta o dużych, szarych tęczówkach oka
-Nie, nawet nie słyszałam, Jestem Dominika-uśmiechnęłam się życzliwie w stronę kobiet, która kurczowo trzymała swoje dziecko
-Miło mi, jestem Kasia, nie obraź się, ale jesteś Polką?
-No tak, a pani chyba też?
-O jak miło, tak, jestem Polką, lecę właśnie do rodziny z synkiem, - wskazała ręka na blondynka o dużych, niebieskich oczkach- a pani?
-e jaka pani, proszę mówić po imieniu. Ja na studia- uśmiechnęłam się szeroko, nie mogłam ukryć ogromnego zadowolenia.
-O to w taki razie, ogromnie gratuluję- wyciągnęła w moją stronę dłoń.
Całą drogę rozmawiałyśmy razem. - a jak ma na imię ten śliczny chłopczyk?- zapytałam ręką wskazując na grzecznie siedzące dziecko, bawiące się zabawkami
-A to jest Antoś
-Śliczne imię- pogłaskałam chłopczyka po główce.
Zawsze podobało mi się to imię, więc przyrzekłam sobie, że jak kiedyś będę mieć chłopczyka to nazwę go właśnie Antoś. Spojrzałam jeszcze raz na dziecko, bardzo przypominało mi kogoś, ale nie wiedziałam kogo.
Po chwili już wiedziałam- Nialla, był blondynem, wprawdzie farbowanym ale blondynem i miał tak samo piękne, niebieskie oczy.
Wreszcie byliśmy na miejscu, zabrałam torebkę z siedzenia i udałam się do wyjścia.
-Jeszcze tylko bagaż i już. Po 15 minutach byłam już przed lotniskiem w Londynie. Pożegnałam się z poznana kobietą. Na wstępie przywitała mnie śliczna pogoda, słońce świeciło ogromnie, ani jednej chmury na niebie, niebo było czysto niebieskie. Szybko  pobiegłam w kierunku taksówek. Poprawiłam opadające ramię torby. Wreszcie była jakiś wolny pojazd, podeszłam do niego. Kierowca pomógł mi spakować bagaż i już po chwili siedziałam w samochodzie. Wyciągnęłam z kieszeni świstek kartki na której miałam napisany adres, podałam go kierowcy. Jechaliśmy dość długo, może 30, 40 minut. Nagle żółta taksówka zatrzymała się przed ogromnym budynkiem. Zabrałam swoje bagaże, zapłaciłam kierowcy, po czym udałam się w kierunku budynku. W akademiku był ogromny hol. Podeszłam do recepcji, aby się zameldować
-Dzień dobry, przyszłam się zakwaterować- powiedziałam z uśmiechem
-Dzień dobry, imię i nazwisko pani?- zapytał wysoki mężczyzna o krótkich, czarnych włosach wystrzyżonych dość krótki.Stale nie mogłam przywyknąć, że mówią na mnie ''pani'', było to dla mnie nowością i muszę przyznać, że postarzało mnie
-Jestem Dominika Moore, mieszkam z Anną..-mężczyzna przerwał mi spoglądając na mnie spod okularów
-A tak, tak, więc proszę się tutaj podpisać i pani pokój to numer 215 - uśmiechnął się dając mi tym samym klucze. Złożyłam podpis na wskazanym miejscu. Zabrałam walizki i ruszyłam w stronę pokoiku.Mieszkałam na trzecim piętrze. Nieźle się uklękłam taszcząc te torby, jednak po chwili znalazłam się przed wielkimi, brązowymi drzwiami. Z niedowierzeniem chyba ze trzy razy sprawdzałam numer, ale się zgadzał 215. Powolnymi ruchami włożyłam klucz do zamku, po czym go przekręciłam. Weszłam do pokoju, w korytarzu zostawiając wszystkie przywiezione rzeczy. Musze przyznać, że mieszkanie jak na studenckie było naprawdę śliczne, wszechstronne, wielkie i przejrzyste. Zaczęłam etap oglądania wszystkich pokoi. Pierwsze mały salon- był bardzo ładny, na całej ścianie było wielkie okno z balkonem, w roku stał telewizor, obok którego była duża czarna kanapa, sypialnia była też niczego sobie, szafa, nakastlik nocny z lampką i trzy łóżka okryte kolorową pościelą. Zdziwiło mnie na pierwszy rzut oka po co nam trzy łóżka. Po zwiedzaniu całego mieszkania postanowiłam wypakować wszystkie rzeczy. Tak tez zrobiłam, zajęło mi to jakieś 20 minut. Po chwili wszystkie ciuchy, książki, torby itp znalazły się w wyznaczonym miejscu. Oparłam się plecami o zamknięty mebel. Przymkłam oczy, jednak mój odpoczynek nie trwał długo, ktoś ewidentnie dobijał się do drzwi. Zrezygnowana wstałam i otwarłam drzwi. Przed progiem stała dziewczyna o długich, blond włosach i niebieskich oczach. Zdziwiłam się, bo zauważyłam, że trzymie w ręku dość duże torby.
-Hej, w czym mogę ci pomóc?-zapytałam z uśmiechem
-O hej, jestem Olivia, ale możesz do mnie mówić Oli i będę z Wami mieszkać- odwzajemniła uśmiech podając mi tym samym rękę
-O, w taki razie wchodź- otwarłam szeroko drzwi wpuszczając ją do środka - a więc po to sa te trzy łóżka-powiedziałam do siebie pod nosem
Dziewczyna udała się do pokoju rzucając torby koło łóżka
-Sama jesteś?-zapytała
-Tak, przyjaciółka dojedzie dopiero za kilka dni
-Oki, a więc macie już wybrane łóżka czy jeszcze nie, bo jeśli to nie problem, mogłabym spać tutaj?-ręką wskazała na łóżko obok ściany
-No pewnie, mi to nie robi różnicy, lubię spać pod oknem
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko rzucając się na łóżko. Po chwili westchnęła:- nie wiem jak ty ale ja jestem bardzo głodna.
Przyznałam rację Olivi, sama nie jadłam nic od rana. - To co idziemy gdzieś coś zjeść?-zapytałam
-No pewnie- odpowiedziała dziewczyna energicznie wstając z miejsca, ubrała na siebie letnią kurtkę, ja zrobiłam to samo, zabierając pieniądze i telefon do kieszeni. - ale mamy jeden problem, trafimy? ja nie znam Londynu
-O to się nie martw jak coś zapytamy kogoś o drogę - odpowiedziała ubierając buty. Po chwili znalazłyśmy się na tłocznej, londyńskiej ulicy. Rozmawiałyśmy prawie całą drogę. Olivia okazała się strasznie miła i zwariowana.
-O może zjemy tutaj?- wskazał na małą knajpkę zaraz obok ulicy.
-Oki, więc kaman bejbe - zawołałam do blondynki
Po chwili znalazłyśmy się w środku, pizzeria była niewielka wnętrzem przypominała tą w której czasem z Ann pracowałam. Wybrałyśmy miejsce pod oknem. Usiadłam wygodnie wpatrując się w śliwkowe zasłony. Wystrój był naprawdę ładny. 
-To co zamawiamy?- zapytała Olivia kładąc na stolik kartę z pizzami
-Hmm, ja bym proponowała ostrą z kurczakiem- popatrzyłam na dziewczynę spod ''menu'' 
-Świetny pomysł, a coś do picia? Ja wezmę cole
-Oki to mi też możesz zamówić- zdążyłam krzyknąć.Blondynka szybko oddaliła się, mogłam tylko z daleka śledzić jej ruchy. Po 10 minutach wróciła zasiadając obok mnie.
-Będzie za 20 minut, musimy jeszcze się pogłodzić-uśmiechnęła się.
Rozmawiałyśmy cały czas, Olivia opowiadał mi o swojej rodzinie, skąd pochodzi, okazało się, że jej mama zajmuje się tym samym co moja,  prawie cały czas nie ma jej w domu, dowiedziałam się też, że ma młodszego o rok brata. Polubiłam ją bardzo, cieszyłam się z nowej znajomości, bałam się , że będzie gorzej. Naszą rozmowę przerwał kelner podchodząc do stolika.
-Panie zamawiały pizze? Oto ona- postawił przed nami ogromny posiłek. Zaczęłyśmy jeść. Ja jak przystało na osobę, która potrafi zrobić wieś o każdej porze upaprałam cały stolik sosem. Zawstydzona spojrzałam na Olivię. Popatrzyła na mnie życzliwie, po czym zaczęła się strasznie śmiać. Czułam, że robię się na totalnego buraka, taka wtopa, ahh. Ona jednak po chwili się odezwała:
-Wiesz co, przypomniałaś mi jak byłam kiedyś z bratem w restauracji i zamówiłam spaghetti. Cała miska poszła na moje spodnie, ludzie się na mnie patrzyli jak na jakąś wariatkę. Ale mniejsza ze spodniami, które wyrzuciłam, bo nie nadawały się do niczego, wyobraź sobie, że prawie cały dzień chodziłam głodna, to było straszne- dziewczyna zaśmiała się tak głośno, że aż kobieta siedząca obok zmierzyła nas niemiłym wzrokiem, przyzwyczaiłam się do tego, kiedyś przejmowałabym się tym, ale teraz zwisało mi to z góry na dół. 
Po skończonym posiłku wyszłyśmy z pizzerii. Czułam jak mój cały brzuch się rozrywa, ledwo się poruszałam. 
-To co robimy teraz, w sumie to jest dopiero 19:00, więc mam pomysł, znam tutaj świetny klub, może się wybierzemy?- zapytała z błyskiem w oku, po chwili szybko dodając- nawet nie próbuj się wykręcać
-A wiesz, że chętnie? To chodźmy się przygotować!
W mgnieniu oka znalazłyśmy się w mieszkaniu. Szybko wygrzebałam coś z szafy i założyłam TO.  Zrobiłam mocniejszy makijaż. Nagle zobaczyłam Olivię, była ubrana w TO.
-Oki laska, gotowa?-zapytała z pełnym entuzjazmem
-No pewnie.
Zobaczyłam, że czegoś szuka w torbie, w ręku miała jakiś plakat, szybko go rozwinęła i przypięła na ścianie. Podeszłam bliżej by się przyjżeć. Na ścianie nie wisiał nikt inny jak One Direction - no pięknie, teraz będę go widywać codziennie ilekroć się obudzę- pomyślałam z grymasem na buzi.
-Ty też,-zapytałam po dłuższej chwili wpatrywania się w pięciu chłopaków
-Ale co?
-No, czy ty też ma na nich wyjebane?
-Jeszcze się pytasz, to jest mój ulubiony zespół, oni są najprzystojniejsi- zawołała. Miałam wrażenie, że cały Londyn nas słyszał
Zaczęłam się śmiać- chodźmy już, chodźmy !
Zamówiłyśmy taksówkę i po 20 minutach znalazłyśmy się pod owym klubem, o którym mówiła Olivia. Było bardzo dużo ludzi, ostrożnie weszłyśmy do środka, podeszłyśmy do baru i zamówiłyśmy po drinku.
-Fajnie tutaj, co nie?-wykrzyczała mi do ucha Oli
Pokiwałam jej tylko głową zabierając z lady przyniesionego przez barmana drinka. Upiłam jeden łyk wzrok wbijając w parkiet. Po skończonym drinku, spojrzałam na Olivię
-To jak idziemy się zabawić?-zapytałam palcem wskazując na salę
-No pewnie, chodź- Oli wzięła mnie za rękę i już po chwili znalazłyśmy się na środku sali. Nigdy tak dobrze się nie wybawiłam, tańczyłyśmy razem bardzo długo. Wypiłyśmy kilka drinków, wstyd się przyznać, ale czułam jak huczy mi w głowie. W przeciwieństwie do mnie Oli miała mocną głowę, nic po niej nie było widać. Nagle podszedł do nas jakiś chłopak.
-Dasz się zaprosić do tańca?-zapytał
Zgodziłam się, co mi szkodziło. Głupio mi było zostawiać moją wspólokatorkę, ale kątem oka zauważyłam jak tańczy z jakimś blondynem. Wzruszyłam ramionami i już po chwili znalazłam się na środku parkietu tańcząc z brunetem. Nagle repertuar zmienił się na powolną muzykę. Chłopak nie postrzeżenie objął mnie i przysunął do siebie, tak, że czułam jego oddech na szyi.
-Ej, nie pozwalaj sobie co?- ostrzegłam patrząc mu w oczy. Nie wiedziałam skąd, ale wydawał mi się znajomy. W pewnej chwili światło z reflektorów zaczęło krążyć po sali, tak, że oświetlało wszystkie osoby wokół.
-Harry?-zapytałam patrząc na mojego partnera oświetlonego jasno-różowym neonem
- Domi?- odpowiedział pytaniem na pytanie również zaskoczony
-Co ty tutaj robisz?-odsunęłam się lekko na odległość jednego kroku.
-Przyjechał w odwiedziny do kuzyna i postanowiłem się wybrać do klubu, a ty, wiesz co, nie pożegnałaś się ze mną oj nieładnie - pogroził przede mną palcem
-No już dobrze- uśmiechnęłam się i mocno go przytuliłam.
Wróciliśmy do baru, ja nie piłam, czułam jak zaświeca się we mnie kontrolka ostrzegawcza, że już dość. Harry jednak sobie nie żałował, po pół godzinie był mocno wstawiony, wzrokiem szukałam tez po sali Olivi. Wreszcie ją znalazłam, stała w rogu tuląc się z jakimś chłopakiem. Podeszłam do niej
-Oli jedźmy już, bo widzę, że masz dość
O dziwo dziewczyna się nie sprzeciwiała. Nie mogłam zostawić Harrego samego, nie wiadomo co mu strzeli do upitego łba. Zabrałam więc moich upitych przyjaciół. Zaprowadzenie ich do mieszkania było nie lada wezwaniem. Olivia prawie wcale nie kontaktowała, położyła się jak długa na łóżku.
-Harry idź spać- wskazałam ręką na kanapę. Dobrze, że Ann nie było, bo nie wiem gdzie bym go położyła, ale mniejsza z tym. Brunet przysunął się bliżej. Popatrzył mi głęboko w oczy, chciał coś powiedzieć, ale zrezygnowany udał się we wskazane miejsce. Długo nie mogłam się ocknąć, usiadłam w kuchni, nalałam do szklanki wody.
-Tylko co ja powiem Olivi jak obudzi się rano w jednym pokoju z Harrym Stylesem.

                                ****
Jak Wam się podoba 12? :) Jeśli chcielibyście coś zmienić śmiało piszcie. A no i następna kwestia - komentarze. Wiem, że się powtarzam, ale baaaardzo proszę - wypowiadajcie się. Jest to dla mnie bardzo ważne, dziękuję, za dotychczasowe opinie, jesteście kochani :) Po prostu chcę mieć pewność, że to co pisze podoba się Wam i że Was nie zanudzam i , że wgl to opowiadanie ma sens ;D

Kocham i pozdrawiam :)
Do następnej, czyli wtedy jak będzie minimum 5 komentarzy
http://xthe-same-mistakes.blogspot.com/

A i pojawiła się, jak zauważyliście nowa bohaterka oto ona :


Olivia - 18 lat. Wysoka, blondynka o zabójczo niebieskich oczach. Z czasem stanie się przyjaciółką dla Dominiki.

6 komentarzy:

  1. Ciekawe opowiadanie ; d.
    Czekam na nn ;d.
    Zapraszam na :
    http://zachlannosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. no dziewczyno czym dalej tym lepiej i ciekawiej :D poprostu bomba. totalny odjazd czekam na kolejne!
    zparaszam do komentowania u mnie kolejnego juz 11 rozdziału :)
    http://69-imagination.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. super :D czekam na nn :D a poza tym to fajnie zajebisty blog :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie! Widzę, że akcja się rozkręca ;) Dodawaj szybko ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo podobał mi się moment w klubie, jak Domi spotkała Harry'ego. wgl cały rozdział mi się podoba. : ) ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny, czekam na następny:***

    OdpowiedzUsuń